|
|
|
|
|
TEKSTY WEDŁUG WYKONAWCÓW [ ostatnia aktualizacja: 20:42 26.06.2023 ]
|
[
A
]
[
B
]
[
C
]
[
D
]
[
E
]
[
F
]
[
G
]
[
H
]
[
I
]
[
J
]
[
K
]
[
L
]
[
M
]
[
N
]
[
O
]
[
P
]
[
Q
]
[
R
]
[
S
]
[
T
]
[
U
]
[
V
]
[
W
]
[
X
]
[
Y
]
[
Z
]
[
Pozostałe
]
Jacek Kaczmarski - Rejtan, czyli raport ambasadora
dodał: kuba
czytano: 2143 razy
|
[ Pokaż znajomemu ] [ Zgło¶ błąd ]
[ brak tłumaczeń ] [ brak tabulatur ]
|
"Wasze wieliczestwo", na wst?pie ?piesz? donie??:
Akt podpisany i po naszej my?li brzmi.
Zgodnie z uk?adem wy?om w Litwie i Koronie
Sta? si? dzi? faktem, czemu nie zaprzeczy nikt.
Musz? tu wspomnie? jednak o gorsz?cej scenie,
Której wspomnienie budzi we mnie ?al i wstr?t,
Zw?aszcza ?e mia?a ona miejsce w polskim sejmie,
Gdy podpisanie paktów mia?o sko?czy? si?.
Niejaki Rejtan, zreszt? pose? z Nowogrodu,
Co w jaki? sposób jego krok t?umaczy mi,
Z szale?stwem w oczach wszerz wyci?gn?? si? na progu
I nie chcia? pu?ci? pos?ów w uchylone drzwi.
Koszul? z piersi zdar?, zupe?nie jak w teatrze,
Polacy - czu?y naród - dali nabra? si?:
Niektórzy w krzyk, ?e ju? nie mog? na to patrze?,
Inni zdobyli si? na lito?ciw? ?z?.
Tyle ha?asu trudno sobie wyobrazi?!
Wzniesione r?ce, z g?ów powyrywany k?ak,
Ksi?dz Prymas siedzia? bokiem, nie widzia?em twarzy,
Evidemment, nie by?o mu to wszystko w smak.
Poni?skij wezwa? stra? - to ?ajdak jakich ma?o,
Do dalszych spraw polecam z czystym sercem go,
Branickij twarz przy wszystkich d?o?mi zakry? ca??,
Szcz?snyj-Potockij by? zupe?nie comme il faut.
I tylko jeden szlachcic stary wyszed? z sali,
Przewróci? krzes?o i rozsypa? monet stos,
A co dziwniejsze, jak mi potem powiadali,
To te? Potockij! (Ale ca?kiem autre chose).
Tak a propos, jedna z dwóch dam mi przydzielonych
Z niesmakiem odwróci?a si? wo?aj?c - Fu!
Niech ekscelencja spojrzy jaki ow?osiony!
(Co by?o zreszt? szczer? prawd?, entre nous).
Wszyscy krzyczeli, nie poj??em ani s?owa.
Autorytetu w?adza nie ma tu za grosz,
I bez gwarancji nadal dwór ten finansowa?
To mo?e znaczy? dla nas zbyt wysoki koszt.
Tu? obok lo?y, gdzie w?ród dam zaj??em miejsce,
Szaleniec jaki? (niezamo?ny, s?dz?c z szat)
Trójbarwn? wst??k? w czapce wzniós? i szabl? w pi??ci -
Zachodnich my?li wp?ywu niew?tpliwy ?lad!
Tak, przy okazji - portret Waszej Wysoko?ci
Tam wisi, gdzie powiesi? poleci?em go,
Lecz z zachowania tam obecnych mo?na wnosi?
?e si? nie cieszy wcale nale?yt? czci?.
Król, przykro mówi?, te? nie umia? si? zachowa?,
Cho? nadal jest lojalny, mog? stwierdzi? to:
Wszystko, co móg? - to r?ce do kieszeni schowa?,
Kiedy ten mnisi lis Ko???taj judzi? go.
W tym zamieszaniu spad?y pisma i uk?ady.
"Zdrajcy!" krzyczano, lecz do kogo, trudno rzec.
Polityk przecie? w ogóle nie zna s?owa "zdrada",
A politycznych obyczajów trzeba strzec.
Sk?ócony naród, król niepewny, szlachta dzika
Sympatie zmienia wraz z nastrojem raz po raz.
Rozgrywka z nimi to nie ?adna polityka,
To wychowanie dzieci, bior?c rzecz en masse.
Dlatego radz?: nim och?on? ze zdumienia
T? drog? dalej i??, nie grozi niczym to;
Wygra?, co da si? wygra?! Rzecz nie bez znaczenia,
Zanim nast?pi europejskie qui pro quo!
|
|
Wszelkie prawa do umieszczonych tekstów mają ich autorzy. Udostępniany tekst jest wyłącznie do celów edukacyjnych.
|
|
|
|