S?o?ce ju? gas?o, niebo zdawa?o si? zni?a?,
?cie?nia?, I coraz bardziej ku ziemi przybli?a?.
A? naprzeciw ksi??yca, gwiazda jedna, druga
B?ysn??a, ju? ich tysi?c, ju? milion mruga.
Tadeusz zadumany zrobi? kroków par?
Gdy mu co? drog? zasz?o, spojrza?, widzi mar?;
Kibi? mia?a wysmuk??, kszta?tn?, pier? powabn?,
Sukni? materyjaln?, ró?ow?, jedwabn?;
Od której odbija? si? dr??cy blask miesi?czny,
I przyst?piwszy cicho szepn??a:
"Niewdzi?czny, Szuka?e? wzroku mego, teraz go unikasz,
Niewdzi?czny...
Szuka?e? rozmów ze mn?, dzi? uszy zamykasz."
"Ale uwa? no sama, wszak nas widz?, ?ledz?,
Czy? mo?na tak otwarcie, có? ludzie powiedz?,
Wszak to nieprzyzwoicie, to dalbóg, jest grzechem..."
"Jeste? m??czyzn?, znajdziesz kochank?, godniejsz?,
|
|
Wszelkie prawa do umieszczonych tekstów mają ich autorzy. Udostępniany tekst jest wyłącznie do celów edukacyjnych.
|